Historia wydarzyła się naprawdę i rozciągnęła się w czasie na kilka miesięcy. Oczywiście w tekście nie podano rzeczywistych danych osoby, która miała okazję doświadczyć opisanego stylu rekrutacji firmy, do której kandydowała. Nie podano również nazwy konkretnej organizacji. Przybliżając jednak sylwetkę kandydata warto napomnieć, że nie była to osoba, która musiała znaleźć pracę natychmiast. Niemniej zależało jej m.in. na dalszym rozwoju zawodowym i zmianie miejsca pracy na nieprzypadkowe. Dodatkowo posiadała ona już kilkuletnie doświadczenie zawodowe, odpowiednie wykształcenie i ukończone różne szkolenia. Firma, o której zaraz będzie więcej jest dużą i rozpoznawalną korporacją, która skupia pod sobą inne spółki córki. W zasadzie można zakładać, że podejście do klientów, kontrahentów, kandydatów powinno stać tam na całkiem przyzwoitym poziomie. Można również odnieść wrażenie, że procesy rekrutacyjne w takim miejscu nie są już w stylu zwykłej łapanki i wydziwiania, a nastawienie do zainteresowanych jest wzorcowe. Cóż, działania nastawione właśnie na sprawianie takiego wrażenia przed osobami z zewnątrz faktycznie stoją na wysokim poziomie.


Podejście 1: wywiad telefoniczny


Któregoś dnia Jan zainteresował się ciekawą ofertą pracy na stanowisko młodszego specjalisty w firmie, która przypadła mu do gustu. Samo stanowisko stanowiło wycinek jego dotychczasowego zakresu obowiązków. Postanowił więc spróbować i wysłał swoją aplikację. Pewnego dnia w drugiej połowie tygodnia, gdy już w zasadzie kończył swoją pracę otrzymał telefon właśnie z tej firmy. Miał możliwość porozmawiania z jej przedstawicielką. Opowiedział mniej więcej co należy obecnie do jego obowiązków pod kątem potencjalnych przyszłych zadań. Ciekawostką było to, że dostał propozycję spotkania w kolejny dzień roboczy. Nie miał możliwości, żeby tak szybko się zorganizować i ostatecznie umówił się, że przedstawicielka firmy porozmawia z kimś ważniejszym, kto zdecyduje, czy chciałby się spotkać z Janem w inny dzień. Obiecano więc Jankowi, że w najbliższy poniedziałek z samego rana dostanie informację, czy spotkanie się odbędzie, czy też nie. I w zasadzie akurat na ten konkretny telefon Jan czekać sobie mógł w nieskończoność, ponieważ w tej sprawie nikt już się nie odezwał.




Podejście 2: kolejny wywiad telefoniczny + rozmowa kwalifikacyjna


Minęło kilka miesięcy i w internecie na stronie opisywanej firmy pojawiło się inne ogłoszenie, które Jana zaciekawiło, tym razem na stanowisko starszego specjalisty. Nieco inny dział, ale za to zadania bardziej przypadły Janowi do gustu, poniekąd miał podobne doświadczenie, jak również pracę mógłby jeszcze bardziej połączyć ze swoimi zainteresowaniami. Postanowił więc spróbować jeszcze raz. Po jakimś czasie otrzymał telefon z tej firmy i pod koniec rozmowy został zaproszony na spotkanie. Kilka dni później już w siedzibie firmy był przepytywany dosyć szczegółowo przez dwie pracownice z jego dotychczasowego dorobku edukacyjnego i zawodowego. Jan również starał się jak najwięcej opowiedzieć na swój temat. Padło również pytanie, czy satysfakcjonowałoby go, gdyby został zatrudniony na stanowisko o niższej randze niż starszy specjalista. To mu aż takie wielkiej różnicy nie robiło akurat. Na koniec dowiedział się, do kiedy może czekać na odpowiedź zwrotną. W sumie spędził na samym spotkaniu ok. 1 godzinę i 20 minut, ale uznał, że odbyło się ono w dosyć sympatycznej atmosferze.

Termin na odpowiedź zwrotną, który pracownice same wyznaczyły minął. Chwilę po nim przypadało święto, więc Jan uznał, że pewnie to spowoduje opóźnienie werdyktu. Po prawie dwa razy dłuższym czasie niż obiecywany oddzwoniono. Rozmowa była krótka. Poinformowano Jana, że polityka firmy jest taka, że w pierwszej kolejności pracę proponuje się pracownikom firmy (chodzi też o spółki córki). Dowiedział się przy tym, że właśnie takiej osobie zaproponowano pracę i że ma ona zbliżone kompetencje do tych, które on posiada. Zrozumiał po rozmowie czemu prawdopodobnie to ogłoszenia widniało na stronie firmy, a nie na portalu dla szukających pracy, tak jak we wcześniejszym przypadku.


Podejście 3: ostatni wywiad telefoniczny + kolejne spotkanie


Upłynęło parę miesięcy i pojawiła się następna ciekawa oferta pracy. Tym razem znowu do działu opisanego na samym początku, ale już na stanowisko starszego specjalisty. Jan nie aplikował. Uznał, że jednak bliżej mu było do pracy w dziale, do którego rozmowa na żywo się nie powiodła. Minęły jednak dwa, może trzy tygodnie i telefon sam się odezwał w tej sprawie. Zadzwoniła kolejna osoba z opisywanej firmy. Rozmowa dotyczyła właśnie stanowiska, na które Jan już nie odpowiedział. Niemniej uznał, że opowie raz jeszcze przez telefon coś na swój temat, bo w sumie nic go to nie kosztuje. Kobieta pod koniec obiecała, że skonsultuje się z przełożonym danego działu i da znać czy będzie on chciał się spotkać, czy też nie. Po jakimś czasie oddzwoniła z pozytywną informacją i umówiła spotkanie z Janem. Przesłała również przypominajkę na maila z informacjami o spotkaniu.

Jan nie zapamiętał wcześniej kto do niego dzwonił i skorzystał z tego co otrzymał na maila. Po tym jak przeczytał pod koniec wiadomości z kim miał do czynienia wygooglował sobie więcej informacji. Okazało się, że była to osoba, która prawdopodobnie razem z nim ubiegała się o stanowisko z opisanego wcześniej podejścia drugiego. Przemawiała za tym data zatrudnienia na stanowisko młodszego specjalisty do danego działu (zbliżona do daty wcześniejszego spotkania). Jednak to jeszcze nie było takim zgrzytem, jak to, że osoba ta najprawdopodobniej nie zakończyła jeszcze studiów licencjackich, ponieważ miałaby zakończyć je właśnie w tym roku, a był dopiero jego początek. Dodatkowo okazało się, że była ona wcześniej zatrudniona w pokrewnej komórce, ale jako stażysta, a jeszcze wcześniejsze zatrudnienia również były związane ze stażem...Jan był zszokowany i zniesmaczony, bo nie wskazywało to na szczere podejście do kandydata podczas rozmowy telefonicznej kilka miesięcy wcześniej. Uznał jednak, że skoro już się umówił, to się pojawi.

W dniu spotkania Jan odebrał przepustkę przy wejściu do biurowca, który już znał. Kobieta z portierni poinformowała go, że da znać osobie, która go zaprosiła. Do rozmowy było jeszcze 10 minut, więc spokojnie czekał. Jednak gdy czas się przedłużał, był on już zniecierpliwiony. 10 minut po umówionej godzinie zaczęła dzwonić komórka i po odebraniu padło pytanie, gdzie on jest i czy coś się stało. Zdziwiony Jan powiedział, ze kazano mu czekać. Ostatecznie osoba zapraszająca zeszła po niego i zaprowadziła go do gabinetu konkretnego kierownika. Jan nie wiedział, czy przekazano kierownikowi informację, o zaistniałej sytuacji, ale po chwili już toczyła się zwykła rozmowa. Pytaniem, które Jana zdziwiło było to, czemu zdecydował się pojawić na rozmowie. Niby zwykłe pytanie, ale Jan do tej pory miał poczucie, że skoro sami go wyszukali, to chyba to im jednak zależało na tym spotkaniu. Pod koniec rozmowy Jan zapytał o to jak wyglądałoby zatrudnienie w firmie. Dowiedział się, że pierwsza umowa jest na rok, a później rozmowa nieco przeniosła się na inny tor. Jan wrócił do pytania, bo chciał dowiedzieć się co po roku. Kierownik nieco zaniemówił, jakiś szemrany uśmiech też się pojawił, coś próbował tłumaczyć. Druga osoba szybko przejęła pałeczkę i starała się opanować sytuację. Zaczęła tłumaczyć, że jedna jak i druga strona mogą jednak zmienić zdanie co do pracy itp. Rozmowa trwała około godziny. Tym razem Jan już nieco był zmieszany sumą wszystkich dziwnych sytuacji, jak i samym spotkaniem. Nie do końca też czuł, że to stanowisko dla niego, ale i że organizacja nie tak w pełni ma podejście propracownicze, pomimo wszystkich super benefitów, o których opowiadano. Czas odzewu z kolejnym werdyktem miał trwać tydzień, ale znowu się przedłużył. Jan zdecydował, że jeśli przypadł do gustu, to i tak podziękuje. Okazało się, że nie musiał się tłumaczyć. Z czasem poinformowano go telefonicznie w kilku zdaniach, że to jemu dziękują. Janowi kamień spadł z serca, że nie trzeba się tłumaczyć, czemu nie chciałby już tam podjąć zatrudnienia.




Oczywiście historia ta jest przedstawiona tylko od strony Jana. Opisuje ona przy okazji to, jak Jan zaczął postrzegać daną firmę (o kulturze organizacyjnej pisano tutaj). Powodów dlaczego nie został on przyjęty mogło być sporo. Mógł podać zbyt wysokie wymagania finansowe (choć stanowisko starszego specjalisty w dużej korporacji wiąże się m.in. z pewną odpowiedzialnością). Mógł również nie odpowiedzieć na pytania, tak jakby tego oczekiwano. Mógł mieć zbyt małe doświadczenie na jakimś polu lub zbyt małą wiedzę. Jan jednak opowiadając swoje przygody znajomym podaje wprost nazwę wspomnianej firmy, co raczej nie wpływa na jej pozytywny odbiór. Zdążył już usłyszeć, że przypadek ze stażystką mógł być po prostu ustawiony. Zdał sobie także sprawę, że idąc na ostatnie spotkanie pomógł jej zapunktować, bo mogła ona wykazać się tym, że jest aktywną pracownicą.

Dodatkową ciekawostką jest  to, że pewnego dnia już po ostatniej rozmowie rekrutacyjnej Jan dowiedział się od kogoś znajomego, że w internecie pojawiło się ogłoszenie do tej samej organizacji, na które z kolei ta osoba startowała już jakiś czas temu. Dotyczyło to całkiem innej pracy. Osoba ta również była na spotkaniu z jeszcze innymi przedstawicielami tej firmy i minął właśnie rok od tego czasu, gdy jej nie przyjęto. Oczywiście insynuacje mogą być różne. Niemniej Jan już całkiem sobie wyrobił zdanie na temat tej firmy i i jej funkcjonowania, bo rok od zatrudnienia to taki już poznany tam przez niego termin.





Chcesz też podzielić się swoją historią dotyczącą pracy w organizacji i tego co Cię zszokowało? A może masz jakieś dziwne przygody związane z konkretną rekrutacją? Odezwij się, może uda nam się stworzyć post opisujący Twoją historię, albo przeprowadzimy po prostu zwykły wywiad. Może kiedyś jakiś pracodawca przeczyta Twoją historię i wyciągnie wnioski jakich błędów nie popełniać w przyszłości. A może przeczyta to ktoś, kto w przyszłości będzie pełnił funkcje menagerskie i dzięki temu będzie mógł zawczasu zastanowić się nad pewnymi kwestiami.