Jakiś czas temu miałem okazję przeczytać pewien artykuł na temat Milenialsów. W zasadzie było tam w mojej ocenie dużo ciekawych i trafnych stwierdzeń odnośnie tego, czemu Milenialsi tak, a nie inaczej postępują w pracy itp. Natomiast z jedną z pozoru błahostką nie mogłem się zgodzić. Było napisane, że pokolenie Y to ludzie, którzy zostali wychowani z daleka od trzepaka ze względów higienicznych oraz na ich bezpieczeństwo. Cóż, zaręczam, że to nieprawda... jako osoba, która jest zaliczana do tego pokolenia wiem, że trzepak nie musi służyć tylko do czyszczenia dywanów. Wiem, bo zdarzało mi się na nim przebywać, gdy byłem dzieckiem. Ba, zdarzało mi się też np. przeczesywać różne krzaki i zakładać tam "bazy". To dopiero musiało być zachowanie na granicy ryzyka. Jeśli ktoś nie jest w stanie przypomnieć sobie jak wyglądało dzieciństwo z jakieś 20, 30 lat temu, to uwierzy, że trzepaki były wtedy omijane szerokim łukiem przez dzieciaki. Czemu o tym piszę? Bo to nieco zniekształca obraz osób, które tak a nie inaczej opisano. Mimo ciekawego tekstu, jakiś nie do końca prawdziwy przekaz poszedł w świat.

Niestety często próbuje się zasypywać uproszczoną wiedzą na temat Milenialsów, czyli pokolenia Y. Powoli zaczyna to również dotykać młodszego pokolenia Z. Różne teorie z czasem próbują nas etykietkować i przy okazji ktoś będzie starał się też zaprezentować rozwiązania z tym jak sobie radzić z nowymi problemami, jakie niosą nowe pokolenia w miejscu pracy (a co jeśli niektóre miejsca pracy niosą stare problemy i odwraca się kota ogonem, bo młodzi nie dają się zbyt łatwo podejść?). Nierzadko jako problem podaje się chociażby to, że jesteśmy nielojalnymi pracownikami i często zmieniamy pracodawców. Ja to widzę tak, że nas po prostu tak wychowano i w tym przypadku nie jest to kwestia tylko rodziców, a systemu oświatowego. Zauważmy, że spora część z nas edukowała się w podstawówce (6 lat), gimnazjum (3 lata), szkoła średnia/ zawodowa (najdłuższe było 4 letnie technikum), później większość kierunków studiów podzielono na system boloński (studia licencjackie 3 lata, magisterskie 2 lata, ewentualnie inżynierskie 3,5 roku oraz magisterskie 1,5 roku). Tak więc w momencie, gdy już się stworzyły pewne normy i relacje w grupach, przychodziło zakończenie nauki na danym etapie i dla wielu z nas następowało wkroczenie w nowe środowisko. Wychodzi więc na to, że do ciągłej zmiany jesteśmy w pewnym sensie dobrze przygotowani. Jednak warto pamiętać, że nie wszyscy od razu dążą do zmiany pracy po chwili swojej aktywności w danej organizacji. Jest to też indywidualna kwestia, na co często się nie zwraca uwagi. Załóżmy, że ktoś zaciągnął kredyt hipoteczny, albo zamierza założyć rodzinę i odczuwa większą potrzebę stabilizacji - przeskakiwanie do innej firmy już będzie obarczone większą niewiadomą i takie osoby decyzji o zmianie pracy nie podejmą zbyt pochopnie.
  
Przeciwdziałanie odpływowi pracowników to też ciekawy temat. Część organizacji idzie z duchem czasu i stara się w jakiś sposób kopiować pewne rozwiązania z zachodu, żeby być jak najlepiej postrzeganą na rynku pracy. Chociażby pokoje z grami dla pracowników, które zdarzają się w firmach zatrudniających programistów. Próbuje się dać im jak najwięcej zachęt do pracy, bo zapotrzebowanie rynku na nich jest większe niż ilość takich specjalistów. Część organizacji proponuje jakiś fragment trendów związanych z bonusami, żeby chociaż pokazać minimum dobrobytu ponad płacę zasadniczą. Tak więc przeglądając ogłoszenia o pracę często można przeczytać, że proponowana jest prywatna opieka medyczna lub zniżki dla aktywnych osób na siłownię itp. Są również pracodawcy, którzy naginają prawo pracy i część rozliczeń płacą pracownikom pod stołem, żeby zmniejszyć wydatki na składki obowiązkowe. Sam kiedyś dostałem propozycję pracy jako head hunter, który miał dostawać jedno wynagrodzenie "legalnie" oraz drugie "do ręki". Jak zapewniała mnie osoba współzarządająca firmą - na chleb mi na pewno wystarczy.  Pewnie trochę gorzej by mi ten chleb smakował już na emeryturze. Natomiast nie wolno też zapominać o tym, że grono osób zatrudnianych jest na umowach śmieciowych. Sporo ludzi pracuje przez pośrednictwo agencji zatrudnienia. W tych przypadkach ciężko mówić o budowaniu jakiegoś wielkiego przywiązania do pracodawcy. Brak stabilnej pracy i niepewna przyszłość nie wpływają pozytywnie na chęć zostania w takim miejscu. Łatwiej wtedy też zmienić szefa i szukać choć trochę korzystniejszych możliwości. To też oddziałuje na brak lojalności, który zauważany jest i wytykany młodszym osobom. Tyle tylko, że zapomina się o ujęciu systemowym. Pokazuje się jak bardzo jesteśmy źli, ale zapomina się wspomnieć o tym co nam obecny rynek pracy oferuje i jak bardzo jest zróżnicowany pod względem podejścia do pracowników.


Natomiast poza systemem, w który weszliśmy jest coś, co również zostało w nas wpojone - tworzenie wizji, uwypuklanie potrzeb. Na początku lat 90-tych, gdy gospodarka się przekształcała, zaczęło się kreowanie tego co jest ludziom potrzebne i co warto mieć. Z biegiem czasu coraz częściej dotyczyło to i tych najmłodszych. Już wtedy powoli torpedowano nas potrzebami - wszyscy mają tamagotchi, to ja też chcę. Pierwsze telefony komórkowe wśród młodzieży, nieporęczne (a ceny za usługi w porównaniu z dzisiejszymi nieporównywalne), a jednak dawały poczucie pewnego statusu, z czasem pojawiły się mniejsze z kolorowymi wyświetlaczami, dochodziły różne dodatkowe funkcjonalności, pojawiły się później i smartfony. Coraz nowsze modele po prostu kuszą kupujących od lat. Teraz kreowanie wizji tego co jest potrzebne konsumentom już jest bardziej rozwinięte. Sprzedawcy w sklepach starają się jak najlepiej zainteresować klienta, w zasadzie nawet przeglądarki internetowe starają się poprzez cookiesy zaprezentować treści dopasowane do potrzeb użytkowników. Wiele rzeczy można nabyć nie mając pieniędzy, a biorąc pożyczkę, więc to takie proste. Małe formalności i pozytywne wizje mogą się urealnić w kilka chwil. Przenosząc teraz to na pole zawodowe ktoś może sobie pomyśleć - w tym miejscu moja rola nie pasuje mi do mojej wizji pracy, inna firma poprzez swoje działania promocyjne prezentuje lepszą wizję, pora więc spróbować szczęścia gdzieś indziej. Tak więc nic prostszego - stworzenie odpowiednich plików, kilka kliknięć i zgłoszenie chęci pracy u nowego pracodawcy wysłane. Portale związane z szukaniem pracy też podsycają wizję lepszej pracy, bo jednak na tym zarabiają, więc pojawia się kolejny czynnik kuszący do zmiany pracodawcy. Dodatkowo firmy starają się również i tropić, a następnie podkupić mniej aktywne osoby na rynku pracy, wykorzystując chociażby portale społecznościowe.

Nie da się jednak nie zauważyć, że młodszym pokoleniom brakuje różnych doświadczeń. Nawet po odpowiedniej nauce kierunkowej i kilku latach doświadczenia zawodowego, może się zdarzyć, że do najlepszych ekspertów jeszcze daleko. Czasem wieloletnie doświadczenie zawodowe daje dużo szerszy ogląd na różne kwestie w danej specjalizacji niż sama wiedza teoretyczna (wyniesiona ze szkół na różnym poziomie). Ważne jednak jest do tego też otwarcie na nowości, ponieważ czy ktoś tego chce, czy też nie, one się pojawiają w wielu różnych dziedzinach.
Warto więc pamiętać, że młodsze pokolenia są potrzebne starszym, a starsze młodszym. Jedni od drugich jesteśmy zależni. Ktoś kiedyś odejdzie na emeryturę, ktoś swoją pracą będzie ją finansował, a za jakiś czas sytuacja się powtórzy.